Śnieg! Dziś rano spadł pierwszy w tym roku, najprawdziwszy śnieg! Wprawdzie z deszczem, ale też się liczy. Na trawnikach i dachach zaparkowanych samochodów zalegają jeszcze cienkie warstwy białego puchu. Pewnie wywietrzeje do jutra, ale mam nadzieję, że to dopiero początek początku zimy.
Kocham śnieg. Kojarzy mi się nieodłącznie z przeszłością, a konkretniej – z czasami dzieciństwa. Ach, chciałabym, aby napadało tyle, żebyśmy mogli ulepić bałwana czy porzucać się śnieżkami… Może wybralibyśmy się na sanki, gdybyśmy znaleźli takie w miarę wytrzymałe i stabilne?
Mam nadzieję, że tegoroczne Boże Narodzenie będzie białe. Pamiętam, że dawno temu, w grudniu, zawsze było śniegu po kolana. Niestety, klimat ulega zmianom, więc śniegu jest przeważnie jak na lekarstwo… Cóż, trzymam kciuki za zimę; wierzę, że nie będzie przypominała jesieni. :)
Marzy mi się pojechać na starówkę, kiedy centrum miasta będzie obwieszone barwnymi świecidełkami i świątecznymi ozdobami. Jestem ciekawa, czy w tym roku odbędzie się Jarmark Bożonarodzeniowy… Zapewne nie, jeśli media dalej będą straszyć nas statystykami… No trudno; wierzę jednak, że na Starym Mieście stanie ogromna choinka, przy której Radek i ja zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcia.
Czuję się coraz lepiej. Okej, dopadają mnie jeszcze stany niewyjaśnionego zmęczenia, ale bardzo sporadycznie i na krótko. Jeśli mam porównywać swoje dzisiejsze samopoczucie ze wczorajszym, to nastąpił ogromny progres. Wierzę, że jutro będę już w pełni zdrowa. :) I że będę mogła w spokoju, bez nerwów czekać na moje ukochane święta…