Aaa

Wpisy zawierające słowo kluczowe aaa.


« najpopularniejsze słowa kluczowe

... Carpe diem... Panta rhei...

Grzesiek sie wyprowadza w poniedzialek. Czemu? Bo we wtorek trzeb bedzie placic za dom, a on placic nie chce, poniewaz "szuka" pieniedzy gdzie sie da. Do tego stopnia, ze jeszcze moja mama musiala go przekonywac, zeby nie wypowiadal umowy naszemu wlascicielowi,bo zostalabym z dwojka dzieci przed domem z torbami... Dwa benefity juz dostalam... Dofinansowania na dom nie, bo nie mam jeszcze jendego benefitu, od ktorego jest uzaleznione to dofinansowanie. No i nie mam na 1go grudnia, zeby zaplacic.... Trzeba czekac... Moze 3 tygdonie, moze miesiac... Bedzie pieknie... ;/ Zoladek mnie boli, prawie nie jem, rzygam co chwile... pewnie z nerwow. Ale przy dzieciach, to ja jestem skowronek... Bo jakby one cos zobaczyly,.... Nie chce kolejnego ataku Miska. I nie chce placzu.  Placz bedzie w poniedzialek... Jak Misiek zobaczy, ze Grzesiek sie pakuje... Teraz znow wyszedl. Kolejny weekend zostawil mnie bez pradu i gazu. Nie zapytal czy mam. Na moje " a jak nie mam?" bylo " ja tez ni (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Bo ja myslalam, ze jestem ze stali... Carpe diem... Panta rhei...

... A sie okazalo, ze nie jestem. Ale tak powaznie myslalam. Bo jakies durne przeziebienia, grypy, czy nawet wlasnie konczace sie zapalenie oskrzeli, to norma. Ale zeby to... Nigdy nie przypuszczalabym, ze nie bede mogla wiecej juz dzwignac, czy nawet pojsc normalnie na silownie... A tu prosze... To dziwne takie. Tak jakbym... jakbym sie zawiodla na samej sobie. Ze jednak nie jestem niezniszczalna...   Grzesiek wrocil ze szpitala po wycieciu migdalow - trojka dzieci wiec w domu kuzwa mac. Bo to przeciez kleska zywiolowa jak facet jest chory, nie? Szlak mnie trafia, bo ja z wywalona przepuklina, brzuch jak w 3 miesiacu ciazy, rwie, boli, ciagnie, ale nawet nie pisne, no chyba ze mnie zegnie. I sprzatam, myje podlogi, kapie dzieci, wnosze, zanosze, przynosze, z psem laze... A pan ksiaze kurwa mac jak umierajacy jest. Pelargonia cholerna. Miec faceta w domu i samej silikonowac, uszczelniac, a pianka i akrylem latac, meble tachac na pietro, itp, itd. Malowanie jeszcze zosta (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Dom znalazlam. W ostatniej chwili wlasciwie. Sprztaam od dwoch tygodni, ogarnac probuje... Syf jak... @$#%$#@!  ;] . Po angolach... smieci wszedzie, cale dwie budki na ogrodzie po dach, conservatory ( dobudowka od tylu domu na ogordzie ) - po dach, caly ogor... wszystko w smieciach. Poza tym zarosniete jak dzungla. Bylo. Bo juz powyrywalam chwasty ;]. Syf na ogrodzie z tylu jednak zostal. Gorszy niz byl. Bo jak sie zabralismy za odgruzowywanie go, to niechcacy rozwalilismy gnazdo os w niedziele. Zaatakowaly nas skubane. Cale szczescie na 15 min wczesniej Miska w jego pokoju zamknelam, bo niegrzeczny byl... Pozadlily mnie, mame, Igora, Ka najbardziej psa i meza mamy. Z nim jechalismy do szpitala. Mial ponad 25-30 uzadlen na calym ciele. Rece mu dretwaily i mial problemy z oddychaniem... Juz jest ok. Tyle ze od trzech dni nie moge okien uchylic nawet. Bo lataly skubane i gniazda szukaly ( pan zabral w poniedzielk rano i spryskal wszystko ). Wiece, ze zdechle osy wyciagaja zadlo i nawet pote (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
Czasem, tez mi sie nie chce wierzyc... Carpe diem... Panta rhei...

... ale tak jest. Juz prawie wszystko spakowalam. W sumie zostaly tylko rzeczy najpotrzebniejsze. To na sam koniec. Jeszcze dzisiaj bede konczyc jakies pierdoly. Mijam po calym domu kartony... Przed chwila usiadlam na ogrodziE, zeby zapalic - A PALE PRZEZ OSTATNIE PRAWIE 2 TYG JAK SMOK - i sie po prostu rozryczalam. Dalej nie mamy gdzie sie wyprowadzic... ;/ Mam serdecznie dosc. rewelacje zoladkowe-jelitowe od tygdonia juz. Schudlam wiec. Przynajmniej jakis pozytek z tego wszystkiego. Gorzej, ze jestem tak zestresowana, ze dzieci az boja sie do mnie odezwac. NIECH TO SIE JUZ SKONCZY!!!!!!.

Zobacz cały wpis na blogu »
Sny, jawa i takie tam... Carpe diem... Panta rhei...

Snil mi sie dzisiaj moj byly maz... Tak dobrze mi sie snil. I tak dobrze w tym snie mi bylo. Przytulal mnie, calowal, po prostu byl obok mnie caly czas... Nic wiecej. Az tyle. I dziwne, ze to wlasnie on w tej roli. Bo w sumie opiekunczy to on byl... czasem. Ale to w jaki sposob przytulal pamietam do dzis... Dziwne, nie?   Wyniki z pobranych wycinkow - male zmiany w komorkach. Chyba dobrze. Bo nastepna wizyta w styczniu a cytologia w marcu. Ufffffffff , bec - slyszeliscie? To ten kamien co mi spadl z serca, jak odczytalam list z przychodni... ;-)   Takie tam... Nie jest dobrze. Ale lepiej niz niektorym.   Dobrzy ludzie jeszcze sa na tym swiecie... Oj sa. Zebralysmy z dwoma dziewczynami na pewnym forum, ciuchy dla dzewczynki z dzieciecym porazeniem mozgowym. Czesc zostala kupiona, czesc od ludzi zebrana... Pan A. zaplacil za wysylke paczki do Polski. Bo owa dziewczynka w PL mieszka. Dzisiaj kierowca zajmujacy sie przewozem paczek, zabral. I (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Udalo mi sie wynajac mieszkanie w PL. Dobrze, przynajmniej mam z czego placic cholerny kredyt + inne zadluzenia. No i ojczymowi moge dalej pieniadze wysylac. Chcialabym jakos moc ulatwic mu zycie. Pseudo zycie... Ale jednak... Nie potrafie. Bo i jak na odleglosc?   Z G. znow wraca do normy. NORMA = kolejne starcia i moja bezsilnosc na jego glupote. Czasem mam wrazenie, ze mam w domu troje dzieci. Moje zdrowie ma w dupie - zbadac sie nie pojdzie "bo jest zdrowy". Zrobienie czegokolwiek w domu ma w dupie - bo jest zmeczony. Poswiecenie czasu dzieciom tez w dupie - bo jest leniwy i woli ogladac Fakty.   Generalnie to chyba zle mu z rodzina. Pewnie lepiej, swobodniej i beztrosko bylo samemu. Szkoda, ze nie tak prosto do tego wrocic. Plan 3-letni... Tak, kiedys pewnie mi sie uda... Pamietam siebie sprzed kilku lat - sytuacja analogiczna - tez chcialam sie wyrwac. Tylko, ze wtedy bylo prosciej - bylam sama i moglam to zrobi (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

A dzisiaj był dobry dzień...

Zobacz cały wpis na blogu »
Czy zawsze nie moze byc pod gore...? Carpe diem... Panta rhei...

... Owszem, moze. W sobote po poludniu Misiek huknal sie o drzwi od kuchni - okolice oka, skroni, ucha. 5 minut placzu i na tym sie skonczylo. Podmuchalam, pocalowalam, poszedl sie bawic. Przyjechala moja mama z przyszlym mezem, zabrali Igora do siebie, my z Miskiem i G. w auto i do restauracji chinskiej - maz obaid stawial. Po powrocie dzieciaki sie jeszcze bawily dobrze do po 22giej. Potem spac. Wszystko bylo ok. Rano Misiek wstaje z wyciem - patrze, cale oko jedno zapuchniete, nie widzi na nie. Mysle - kuzwa, od udzerzenia. Ale zeby z takim opoznieniem? Oklady z lodu, kombinacje. Kolo 13.00 zasnal ze mna - az dziwne, bo on nie sypia o tej porze. Wstalismy byla 16.00. Patrze, a on juz cala buzia zapucnieta, nic nie widzi na oboje oczu, nos jak bania, glos zmieniony. Juz wiedzialam... Udzerzenie z dnia poprzedniego wywolalo atak jego choroby - jak w opisie "uraz ps (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

W niedziele lece z dziecmi do Polski na tydzien. Wszyscy jestesmy chorzy, super... mam nadzieje, ze do niedzieli jakos przejdziie... choc troszke ;/.   Okazalo sie, ze nie moge przejac ot tak sobie opieki nad dziewczynami. Mieszkajac za granica, musze je adoptowac... Myslimy nad tym. W zwiazku z tym, mam dzisiaj o 19tej spotkanie z potencjalna opiekunka do chlopakow... bo musze isc do pracy, nie damy razdy z czworka dzieci przy jednej pensji G. Trzeba jeszcze zaplacic adwokata, na to musmy wziasc kredyt, a ten trzeba pozniej miec z czego splacac. Trzeba kupic wieksze auto, bo bedzie nas szescioro... Trzeba zmienic dom na wiekszy, co wiaze sie z wiekszymi kosztami, nwyzszymi kosztami utrzymania wogole.. Trzeba na spokojnie, powoli... Bo nie na tym rzecz polega, zeby sie zarznac... Z glowa... Zobaczymy... Mam nadzieje, ze ulozy sie pomyslnie, bo one MUSZA TU PRZYJECHAC. I kropka.   Moj dzielny przedszkolak, codziennie wyje jak mamy wracac do domu. Zaskakuje mnie tez (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Jak zwyke po burzy wychodzi slonce, wiec wyszlo i tym razem. Ale to nie dzieki G. tylko mojemu Misiowi :). O tym za chwile.   G. Od kilku dni chodzi z glowa do gory, dumny z siebie jak paw, bo dostal czego chcial, czyli przeporosiny. Nawet nie zdaje sobie sprawy ile one mnie kosztowaly i jak bardzo mnie ta sytuacja zeszmacil, nikt w zyciu jeszcze mnie tak nie ponizyl, nikt... Coz, wszystkiego w zyciu trzeba sprobowac, czy jest slodkie, czy gorzkie, nie? ;] No i do lozka laskawie ( ale dopiero wczoraj, zeby pokazac jaka ma wladze ) przyszedl, obrucil sie dupa, zasnal... Udawal ze nie slyszy placzu Igora, ktory od wczoraj zakatarzony, kaszle, spac nie moze, gardelko boli, bo przy kazdym kaszlnieciu placz straszny :(.   Misiek od poniedzialku chodzi do przedszkola. Na razie na 2,5 godziny dziennie, bo tu tak jest - sprawdzaja czy dziecko zostanie bez rodzica, czy sie zaaklimatyzuje, czy potrzebuje wiecej tam byc. I jesli panie dojda do wniosku, ze potrzebuje, (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Oczy mam zapuchniete od placzu. Jak spojrzalam przed chwila w lustro, to az sie przerazilam... Poszlo o byle co, jak zwykle... Ale potem wyciagnie spraw, bledow, klotni, tego co boli nadal, boli znow. I jak zwykle odwracanie kota ogonem, ze to wszystko moja wina, ze to ja prowokuje te klotnie, ze to przeze mnie... I przeprosin sie domagal... ostro. Za tamta sobote dzien przed chrzcinami Igora... I za to, ze powiedzialam ze rzygac mi sie chce jak pomysle, ze znow mam sie polozyc kolo niego w lozku. Tak bylo, powiedzialam. Bo moze ma mi byc przyjemnie gdy klade sie kolo faceta, ktory "jest zmeczony codziennie" i odwraca sie dupa, udajac ze spi, a potem slysze tylko chrapanie. Noge ewentualnie na mnie zarzuci. Ale doslownie zarzuci. Jak powiem zeby sie przytulil. I proszenie codziennie "przytul mnie, potrzebuje tego"... O zainteresowanie prosby, o spedzeni (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Nigdy nie powiedzialam, ze nie kocham G. Kocham. I to bardzo. Mimo wszystkich sytuacji, mimo prob rozwodu, blagania o spokoj w zyciu, mimo akcji jakie urzadza, jakie potrafie zrobic ja... Nigdy nie powiedzialam, ze go nie kocham. I dlatego nie powinno byc dziwne, ze kluje gdy czytam gdy rozmawia ze swoim synem na gg - " :-* a to od mamy". Wkurwia mnie to. Irytuje ponad wszystko. Bo suka to jest. Bo potrafi go zeszmacic gdy rozmawiaja przez telefon, robi jazdy o rozne dziwne rzeczy. A tu nagle mila, sympatyczna... Wie, ze mnie tym wkurwi. Wie suka o tym... ;>. Przerabialismy juz numerowanie mi dzieci, jechanie do mnie na G., pytania "nie tesknisz za byla zonka,co?"...   Jest jak jest miedzy nami. I moze to dziwne i sprzeczne z niektorymi sytuacjami, ale ja go naprawde strasznie kocham. I tu lezy moj problem...   Od dwoch tygodni ponad spi na kanapie na dole. A mnie kurwica bierze. Bo obraza sie o byle gowno jak male dziecko i czeka az to ja reke wyciagne. Mamy po (...)

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

I zaskoczyl mnie... Po wczorajszym pytaniu czy bedzie ze mna jezdzil na terapie, najpierw powiedzial "nie wiem", a pozniej, ze "skoro chcesz to moge jezdzic". Wyjasnilam, ze bez sensu "skoro chcesz", wiec po namysle uslyszalam "ok"...  W sobote po poludniu jedziemy wiec razem... Psycholozka stwierdzila, ze na wejsciu bedzie musiala postawic go pod murem "ze dlaczego on tam, ze po co, itd"... Nie bede go uprzedzala ;]. No, moze cos jeszcze z tego bedzie...       Chwilowo swego rodzaju "terapia" jest dla mnie Tomasz... nie wiem czy to dobrze, czy zle. Wiem tylko, ze mi pomaga. I tak to na razie traktuje. Jak terapie wlasnie. Tylko, ze mu sie telefon "zawiesil" po zdjeciach jakie mu wyslalam i do dzis dnia zasiegu nie ma ;]. ( zbieg okolicznosci :P ).  Na gadu jednak uspokaja moja dusze... ;].

Zobacz cały wpis na blogu »
... Carpe diem... Panta rhei...

Nie mam juz sily zyc obok niego - nic sie nie stalo - rzygac mi sie chce... Uciec chce jak najdalej... Na koniec swiata, byleby jak najdalej...     Zdecydowalam sie na terapie. Na razie sama. G. pewnie i tak sie nie zgodzi chodzic. Zobaczymy...    

Zobacz cały wpis na blogu »
Podsumowanie Carpe diem... Panta rhei...

Nie chcialo mi sie pisac. Bylam, ale mnie nie bylo. Przyszlam znow ponarzekac na swoje zycie, gdzies musze. Najwyzej powiecie ze nic innego nie potrafie. Moze nie. Musze zamienic tytul bloga - odwrotnie. Czasem wydaje mi sie, ze z chwila gdy zmarl Rysiek, zaplanowal sobie zeby mi wszystko zabrac i "pomoc" w zrobieniu w moim zyciu burdelu. Za to ze ja nie chcialam mu dac szansy... Balam się o tym mowic, myslec... Tak. Kilka godzin przed swoja smiercia, wyslal mi smsa zebym mu dala szanse, ze on chce jeszcze raz sprobowac, zebym mu pozwolila... Prosil... Dzwonil wtedy kilka razy, strasznie się poklocilismy. Krzyczalam do niego, ze już nie, ze już nie mam sily, ze już nie chce... Zaby dal spokoj... Ze go nie kocham – bo nie kochalam...  No i dal. Kilka godzin pozniej już nie zyl... Wlasnie dlatego jego matka uwaza, ze to ja go zabilam. Ze to moja wina. Bo nie dalam mu szansy... Bo nie chcia (...)

Zobacz cały wpis na blogu »