Najnowsze wpisy


"Gdyby ludzie w horrorach słuchali...
Autor: kumcia
21 lutego 2012, 21:47

Zorganizowałam impreze, aby uczić swój mały sukces. Okazało to się w rzeczywistości dość kosztowne przedsiewzięcie. Ale no cóź. Nie można być wiecznie sknerusem/dusigroszem.
Wesoło,rozmowowo,alko-chińczykowo.
Prawko już w portfelu. Tyle zachodu o jedną plakietkę.:P

***

Można uznać,że napisałam już swoją pracę magisterską. Mam nadzieje,że obejdzie się bez poprawek i dopisek. Aczkolwiek sama jestem zaskoczona tym faktem, bowiem dwie stworzone przeze mnie prace licencjackie były oddane w terminie,  nooo, ale "męczyłam się"do samego końca. :P
To chyba wynik tego,że mam dużo czasu wolnego. I chciałam go wykorzystać w jak najbardziej kreatywyny sposób. Nie dać dojść do głosu swojemu leniowi.

***

Poszukiwałam pracy jakiejś nowej,doryweczej. Ale już wiem,że nie ma szans.  Gdyż głównie poszukują studentek,a ja za 4 miesiące na moje oko przestane nią być. I będę musiała się zastanowić co dalej. Tak jakby rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Stu procentowa samodzielność będzie wskazana i oczekiwana.

Brakuje mi pracy. Poważnie. A może tu bardziej chodzi o dodatkowe pieniądze. :P
Oczywiście bym mogła poszukać czegokolwiek. Na siłe. Ale nie wyobrażam siebie w każdej pracy, a po za tym nie którymi bym nie chciała się zajmować, bo czuje się zastara, tak jakbym się cofała do początków studiów. ) W dodatku mój plan zajęć to jakaś tragedia.

***
Był pan A. i już go nie ma. Znowu czekam, tęsknie.
Czasami jestem taka dla niego okrutka.  Jakby żyły we mnie dwie osoby. :P
Spędziliśmy ze sobą jego urodzini&waletynki. Wybraliśmy się do kina. Tak inaczej,
Razem.
Też się przekonałam,że moja rodzina zaczęła pana A. aceptować. Tak naprawde. Nic innego tylko się cieszyć.
I czasami mi się wydaję,że On wierzy w moje możliwości bardziej niż ja sama. Choć w tym też jest drugie dno czy też druga strona medalu. Ale rozumiem.

***
Moi bracia starsi, a tacy jeszcze niedojrzali.

***
Myślałam, że Br. po ostatnim związku- tragicznym wyciągnął wnioski. Ale okazuje się,że nie. Związał się z kolejną dziewczyną, która ma "szalone oczy". Kolejna "świruska".  Czekam,mam nadzieje,że się opamięta.  Ale staram się nie mieszać.
Aczkolwiek od zawsze miałam dość dobre relacje z braćmi, specyficzne. I nie wyobrażam sobie,że bym miały uledz pogorszeniu z powodu jakiejś dziewczyny. Żeby nie było, że jestem uprzedzona podam kilka argumentów dlaczego tak uważam. Bowiem owa dziewczyna:
- nie stara się w żaden sposób nawiązać kontaku ani ze mną, ani z moimi rodzicami. Choć codziennie potrafiła spędzać u nas po pół dnia. Nawet wyjście z inicjatywą nic nie daje,gdyż na zadane pytania odpowiada 2, 3 słowami i nie podejmuje tematu dalej.  Próby mojej mamy określiła jako "testowanie". A to były standardowe pytania: jak tam na uczelni i itp. Aby ocieplić atmosfere. Gdy byliśmy we trójke w jednym pomieszczeniu mówiła do mojego brata szeptem. Uważam to za dość nie kulturalne zachowanie.
- Okazało się,że w tym samym dniu wybieramy się do kina. Oni-busem, My- samochodem. Zaproponowałam, że mogą zabrać się z nami. Większy konfort podróży. Mój brat bez zastanowienia się zgodził. Z czego narodziła się awantura jak on mógł podjąć TAKĄ decyzję nie pytając się jej co ona o tym sądzi.  W tym momencie ręce mi opadły. Oooo co chodzi. ?????.  W kinie kiedy chciała  powiedzieć, że musimy iść na sans [ choć każdy mógł iść na inny], zamiast skierować  słowa do mnie i pana A.  gdyż staliśmy od nich w odelgłości dwóch kroków to odwróciła się do mojego Br. i rzekła " powiedz im....". Oczywiście ja to usłyszałam.
- Cały wyjazd uwieszona na moim bracie.

Na koniec pobytu mojego Br. w Polsce stwierdziłam,że musze odpuścić. Może przesadzam. Może ów dziewczyna należy do grupy osób skrajnie nieśmiałych, nie potrafiących szybko nawiązywać relacji z innymi osobami. Ale miara się przebrała gdy... chciałam być miła, pozytywnie nastawiona. Zaoferowaliśmy, że pan A. ją odwiezie do domu. Na pożegnanie powiedziałam  z uśmiechem na twarzy " no to do zobaczenia następnym razem". Na co ona nie patrząc na mnie szybko mnie ominęła i w siadła do samochodu, coś mamrotając pod nosem. Nawet nie wiedziałam do kogo, ale raczej nie do mnie.  Poczułam się zniesmaczona i utwierdziłam się w przekonaniu, że to kolejna świruska. Pożaliłam się Br. że jak tak można. On próbowała tłumaczyć,że może nie słyszała. Nie prawda, nie ma takiej możliwości.

Ta dziewczyna musi odejść. Mam nadzieje,że Br. sam dojdzie do takiego wniosku i to jak najszybciej.

***
Postanowiłam zrobić cośdla siebie: dla ducha & ciała.
Czytam serie Millenium, a już czekają w kolejce Igrzyska Śmierci.
Mam zamiar zrzucić delkitanie mówiąc tłuszczyk z brzucha. Zaczęłam zdrowo się odżywiać, liczyć calorie, ale bez ćwiczeń się nie obejdzie. Zamówiłam sobie: twistera- tanio.
Oraz na gruponie kupiłam zniżke na zabiegi: depilacji laserowej-tanio. Ciekawe co z tego wyniknie :)

oł happy day !!!
Autor: kumcia
01 lutego 2012, 17:59

 

Zdaałaaamm!!

Ah, nareszcie..:)

Temat prawo jazdy uważam oficjalnie za zamknięty :)

* Jeżeli ktoś by potrzebował namiary na świetnego instruktora od Radarowej ( może na innych trasach też jeździ), to piszcie do mnie śmiało, bo posiadam numer. Naprawde polecam. Ów Pan pokazał mi owiele więcej niż inni, a zwłaszcza pokazał na co mam uważać i ćwiczył ze mną moją spotrzegawczość serią pytań: jakie to skrzyżwonie, kto ma pierwszeństwo, do ilu prędkość.. po 2 godzinach jazdy móżg prował dosłownie :P;)

Pozytyw, teraz trzeba ruszyć z pozostałymi rzeczami do przodu :)
Czasami jednak chcieć to móc :)

"oddychamy szarym tlenem.."
Autor: kumcia
07 stycznia 2012, 18:59

O sylwestrze: aferowo-aferzasty.
Żeby nie był nijaki lub porażką. To swierdziłyśmy, że trzeba się upić. To nasze babskie nad ranne postanowienie. Bowiem panowie chyba mieli to w planach od samego początku. I tak o to we trzy o 5 nad ranem wyszłyśmy z clubu lekkim tropem węża. Skutek był taki,że :
K.- poślizneła się schodach zaliczyła tzw glebe, zwymiotowała w pod clubem ;)
A. - 4krotnie usiłowała sobie kupić bilet w automacie bezskutecznie, a 5 to był cud :P
Ja - wyszłam na chodzie, dobrze się czując, ale metro mnie przeżuło i wypluło. Br. mnie do domu ciągnął za ręke, zaś  w domu kulturalnie się rozebrałam, poszłam do łazienki zwymiotować i położyłam się spać. hehe. tak, tak na podłodze w toalecie..Gdby nie pan A. to bym tam spędziła swoją noc.
I co najzabawniejsze z tego wszystkiego to,że jak kładł mnie spać to zdjął ze mnie tylko spódniczke,bo to był prezent od niego i bał się nieprzewidzianych zwrotów akcji ;)

Tadam
Jakże dziecinnie i niedojrzale.

...

Po za tym:

Czuje się nieszczęśliwa.
Wszystko nie tak jak być powinno, wszystko nie tak. Na opak. Praktycznie w każdej sferze życia.

Monotonie
Autor: kumcia
28 grudnia 2011, 20:12

To robu się już nudne.
Miesiąc grudzień okazał się dla mnie okrutny i bezlitosny. Ale czym sobie na to zasłużyłam? Nastąpiła kumulacja porażek moich osobisty.
Jak wiecie:
Straciłam pracę dorywczą.
Znowu nie zdałam. Nie wiem czy mam się smiać czy płakać. Przyjęłam to spokojnie. Nawet sama jestem w szoku, bez płaczu, zgrzytania zębami. Od tak.
Oczywiście oblałam przed samym końcem egzaminu, zostało mi zaparkowanie i powrót. Stwierdziłam,że aa kto wie..może w jakąś dziurkę bym musiała się zaparkować. A mistrzynią parkowania nie jestem :P A mój egzaminator. Tak, dokładnie stwierdził,że napewno dałabym radę, dla niego to już prawko miałam w kieszeni, bo świetnie jeżdże.
Podjęłam błędną decyzje, która kosztowała mnie przerwaniem egzaminu. Choć ona niestwarzała zagrożenia na jezdni. Taka głupota.
Było małe skrzyżowanie ( ala znak A-6c) , takie między blokami. I ja skręcałam w lewo z drogi podporządkowanej. Wszystko wporządku. Ale zaraz za skrzyżowaniem był przystanek taki na ulicy, bez wysepki, a przede mną przejechał akurat autobus i stanął. Ja wyskoczyłam sprytnie zaraz za nim :P no i się zatrzymałam ciut tyłkiem na skrzyżowaniu, ale ustawiona byłam na wprost. I tak sobie patrze..bo na takich uliczkach często nie ma narysowanych lini rozdzielające pasy ruchu w sensie na całej długości. Tylko taki skraweczek na początku. No i była podwójna ciągła, ale przy autobusie już nie. Nie wiedziałam co zrobić. Czyściutko, pusta jezdnia, tylko za mną kolejka.. Także co zrobiłam?? pomyślałam, obleje za wstrzymywanie ruchu. I pojechałam. Potraktowałam autobus jako zaprakowany samochód. I co oblałam. Okazało się,że autobus jest wyjątkiem, którego w takiej sytuacji nie można ominąć. I mój egzamin się na tym zakończył. Potem wysłuchiwałam pytań pana egzamitora: czemu i czemu. Wyjśniłam mu swoje postępowanie, nikt mnie wcześniej nie ostrzegał przed takim czymś. Ta sytuacja mnie zaskoczyła. A ten egzaminator czemu i czemu. Hehe. Aż powiedziałam "trudno nic na to nie poradzę, nie cofne czasu". Potem naschlebiał mi, że jest rozczarowany, bo dobry ze mnie kierowca,że jakby wiedział,że taki głupi błąd popęłnie to by mi w drugą stronę kazał skręcić.
Ale tak naprawdę uważam, że gdyby chciał to by przymknął oko na ten fakt, bo jak sam stwierdził : to nie powodowało niebezpieczeństwa na jezdi i chyba według niego ten zarys pasów był tam narysowany  po coś. Heheh ma racje : chyba i wydaje mu się.

Mój spokój wynikał z tego, że przed egzaminem byłam tak zestresowana,że marzyłam, aby mieć to już za sobą. A jechałam bosko :p ze skupieniem, w miarę opanowana. I wiem,że na to prawo jazdy zasługuje. Ja sama podjęłam decyzję,że jadę i już.

A poza tym jestem dumna z siebie, bo pomyślałam,że jak nie zdam to na tym poprzestaje.
Bo nie dam rady. A jednak jeszcze się nie poddaje.
No żesz. Bo ja wiem,że mogę. I wręcz to prawo jazdy mi się należy:P hehe.

Za ta wiarą moich bliskich we mnie podupadła- no co poradzę. W dodatku uważają,że znowymi-strasznymi testami nie dam rady sobie. Ooo!

Na dodatek uznałam,że : jestem pechowa! tadam! Bo takiego pecha mogę mieć tylko ja.

W dodatku pragnęłam,aby pan A. był tam ze mną. Ale on wolał być w tym czasie gdzieś indziej.
Rozczarowanie.

Na dodatek : przytyłam 1,5 kg. Wyglądam jak gruszka ulęgałka, ubrania zaczynają na mnie źle leżeć.  Nie stać mnie na nowe, bo wszystkie pieniądze topiłam w prawo jazdy, a to co mi zostało też spotka taki los. Boże czemu???

Zgubiłam czapke i rękawiczki, w dwóch różnych dniach.
Nie mam w co się ubrać na sylwestra. Pójde jak jakiś wypłoch.


Niech ten rok się rok już kończy, bo mam go już dość. Oby nowy był łaskawszy dla mnie i dla Was :)